Stara teatralna zasada mówi, że aktora najpierw trzeba poznać, potem polubić, a na końcu - chodzi się na niego. Krzysztof Kowalewski dla jednych pozostanie Panem Sułkiem, dla innych Janem Hochwanderem z ?Misia? lub Zagłobą z ?Ogniem i mieczem?, ale dla niego samego najważniejszy pozostaje teatr.
Dziesiątki ról w STS-ie, Polskim, Kwadracie i Współczesnym. Za nimi oraz za postaciami, które stworzył w radio i filmie, idzie rzecz bezcenna - sympatia widzów. Dlatego Kowalewskiego się słucha, ogląda i na niego - chodzi. Ponieważ należy do coraz mniej licznej grupy aktorów pamiętających, czym była garderoba aktorska, a więc miejsca, w którym królowała anegdota, gdzie przekazywano tradycję teatru i pobierano lekcje rzemiosła, schronimy się tam, aby porozmawiać. Wtedy wyjaśni się, skąd ta tytułowa ?skarpetka w ręku?.
Książka Romana Dziewońskiego zbiega się z 75. urodzinami aktora (20 marca).