Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Podobno stopa życiowa nieustannie rośnie... tylko dlaczego tego nie czujemy? Ile sił w nogach biegniemy w górę po ruchomych schodach zjeżdżających w dół. Wszystko na nic. Niewidzialna ręka co chwilę podkręca tempo zjeżdżania, a my przyspieszamy. Kiedyś recepta na życiowy sukces była prosta: skończ studia, zostań specjalistą i pracuj w jednej firmie do końca życia. Obecnie jest to przepis na klęskę. Rozglądamy się dookoła i widzimy drogie samochody, luksusowe domy i ludzi, którzy mają dużo więcej niż my, choć wcale nie pracują ciężej. Skąd oni biorą pieniądze? Czyż nam nie należy się to samo?
Klasyczna ekonomia nie wyjaśnia rozdźwięku pomiędzy percepcją bogactwa i liczbami. Za to każe nam rywalizować o ograniczone zasoby. Ale czy jest sens uganiać się za piłką tylko dlatego, że jest jedna, podczas gdy przeciwników widać wokół wielu? O ileż lepiej byłoby stworzyć drugą piłkę. Żyjemy przecież w czasach, w których kosztowne procesory wytwarzamy z... piasku, a drożejącą energię czerpiemy z wody, słońca i powietrza. Teoria obfitości zasobów wyjaśnia paradoksy, które dostrzegamy na co dzień, i tłumaczy, dlaczego nie sprawdziła się jeszcze żadna z tak wielu przepowiedni końca świata.
W tej książce Paul Zane Pilzer, doradca ekonomiczny dwóch prezydentów USA, odpowiada na pytania, które zapewne niejeden raz sobie zadawałeś:
Księgarnia internetowa "booknet.net.pl" ul.Kaliska 12 98-300 Wieluń |
Godziny otwarcia: pon-pt: 9.00-17.00 w soboty 9.00-13.00 |
Dane kontaktowe:![]() ![]() ![]()
|