Jam Jacek Dydyński, kiedyś szlachcic, polski pan.
Teraz banita wyjęty spod prawa!
Tyle znaczyłem, co szabla, którą najmowałem za złoto magnatów.
Dziś nie mam nic!
Dworu, rodziny? Straciłem młodość w zwadach, pojedynkach.
Wzgardzony, wyśmiewany, oddaję szablę, co kiedyś służyła hetmanom - na usługi pięknej kurtyzany.
Stworzenia ? jak mówią - bez duszy. Zabić je - ot jak świecę zgasić.
Ja jednak wiem, że to nieprawda?
Bo zamieniłem szlachecką fantazję?
Na miłość ladacznicy.
Dziś zagram o nią w kości z samą panią Śmiercią.