Trzeba stwierdzić, że książki Burszty i Grębeckiej nie sposób sprowadzić do formuły ?źródeł etnograficznych?. To subtelnie zorganizowana relacja, w której badacz wysłuchuje głosów ludzi, odsłaniających przed nim pamięć swoich doświadczeń, i zarazem wyostrza kontury przechowanego w tej pamięci świata, uprawniony do tego dzięki przywilejowi poznawczemu, stwarzanemu przez nieuchronny dystans, ową antropologiczną felix culpa, i dzięki zobowiązaniu, jakie płynie z przyjętej roli nieobojętnego mediatora.
dr hab. prof. UW Grzegorz Godlewski
To, co zawodowi historycy starają się wpisać w pewną matrycę ideologiczną postrzegania historii PRL, antropolodzy pragną ?sprowadzić na ziemię?, a więc pokazać, że przeszłość pamiętana jest pełna Geertzowskich ?zaułków i szczelin?, że pamięć uczestników dawnych zjawisk wpisuje się w ciąg osobistych, lokalnych i pokoleniowych identyfikacji, które po latach nadal są ważne, przepracowane, wieloznaczne i rezonują, jeśli tylko pozwolić im pojawić się ponownie na powierzchni świadomości. [?] W ten oto sposób kulturowa pamięć o ?stacjonowaniu wojsk radzieckich w Legnicy i okolicach? staje się opowieścią o ludzkim uwikłaniu w historyczny los, który został lokalnie oswojony, okazał się nie tyle historią zniewolenia i podległości, ile objawia się dzisiejszemu czytelnikowi jako Lévi-Straussowskie bricoleur i bricolage, a więc indywidualne i zbiorowe sposoby radzenia sobie z rzeczywistością i ?Ruskimi? w taki sposób, aby w Legnicy w równej mierze ?dało się żyć samemu?, jak i oswojonym Innym z ?drugiej Moskwy?.
prof. dr hab. Roch Sulima