Wieczorami moja żona smutniała. Myślę, że snując się po naszym mieszkaniu, tak naprawdę cały czas stała obok Aleksandra i wyglądając razem z nim przez szpitalne okno, patrzyła, jak ulicą idzie zmierzch, bezczelnie nawołując: - Wróć, Aleksandrze! - fragment powieści.