Znaleźli ją już po paru chwilach. Pierwszą rzecz, jaką zobaczyli, była suknia. Biała w zielone prążki, tak jak powiedział chłopiec. Martin wzdrygnął się, gdy przypomniał sobie, gdzie ją ostatnio widział. Po drugiej stronie placu katedralnego, podczas procesji na Matki Boskiej Zielnej, pod parasolką. Bez wątpienia tą samą parasolkę Franc przyniesie mu do sądu. Ciało leżało w półcieniu, do połowy przysypane resztkami urobku robotników z kamieniołomu. Gdy Martin się zbliżył, ujrzał niezaprzeczalny znak, że to rzeczywiście ona. Włosy, rozpuszczone i lśniące pod promieniami nieubłaganie zachodzącego słońca, wyglądały, jakby płonęły. Te wspaniałe złocistorude włosy, które zawsze widywał upięte do góry, wznoszące się wiecznie nad długą, śnieżnobiałą szyją. Pod nią rozlewała się promieniście od barków po pas długa kałuża ciemnej, zakrzepłej w upale krwi.
Księgarnia internetowa "booknet.net.pl" ul.Kaliska 12 98-300 Wieluń |
Godziny otwarcia: pon-pt: 9.00-17.00 w soboty 9.00-13.00 |
Dane kontaktowe:![]() ![]() ![]()
|