?Od 500 lat z Polakami są tylko kłopoty? ? miał powiedzieć prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt podczas konferencji jałtańskiej.
Nawet jeśli to tylko anegdota, to dobrze oddaje ducha pewnego rodzaju zniecierpliwienia połączonego z przeświadczeniem o własnej, mocarstwowej wyższości nad narodami spoza ?wielkiej trójki?. Trójki (choć z czasem coraz bardziej dwójki, bo Wielka Brytania straciła na znaczeniu), która rościła sobie pretensje do samodzielnego układania powojennego świata. Wprawdzie konferencja na Krymie ? o której w niniejszym numerze rozmawiamy z prof. Markiem Kornatem ? tylko zatwierdziła wcześniejsze ustalenia dotyczące podziału świata na strefy wpływów, ale słowo ?Jałta? jest w Polsce niemalże synonimem słowa ?zdrada?. Nie po raz pierwszy bowiem podczas II wojny światowej zostaliśmy opuszczeni przez sojuszników: w słowach Roosevelta pobrzmiewają tony wypowiedzi tych, którzy w 1939 roku ?nie chcieli umierać za Gdańsk?, i tych, którzy nie wierzyli w odbywającą się w okupowanej Polsce Zagładę. A już na pewno tych, którzy nie chcieli pamiętać o polskim wkładzie w zwycięstwo nad Hitlerem, ani o postanowieniach Karty Atlantyckiej. W dyplomacji jednak nie ma sentymentów, są jedynie interesy.